[logo]
RADOMSZCZAŃSKI UNIWERSYTET TRZECIEGO WIEKU "WIEM WIĘCEJ"
www.wiem-wiecej.com.pl
Biuro uniwersytetu mieści się w Radomsku, przy ul. Prymasa Wyszyńskiego 27
tel. 660-408-033
Biuro RUTW "Wiem więcej" jest czynne w robocze poniedziałki w godzinach 10.00 do 12.00,  środy w godzinach 10:00 do 12:00 i piątki w godzinach 10:00 do 12:00
Nasi Przyjaciele i Sponsorzy:
dr Jarosław Ferenc
Prezydent Miasta Radomska
Małgorzata
Kańska - Kipigroch
Zastępca Prezydenta Miasta Radomska
Mirosław Olszewski
Dyrektor Regionalny SAN
Andrzej Andrysiak
Wydawca Gazety Radomszczańskiej
Marek Kurczych
Paweł Worwąg
Zwierzak lekiem na samotność

„Głos seniora” już od dawna prowadzi kampanię pod takim tytułem. Dla wielu z nas może to tylko słowa, jeszcze jedna akcja. Posłuchajcie więc mojej historii.

Przez całe dzieciństwo marzyłam o psie, lecz rodzice wyznawali zasadę, że zwierzęta muszą na siebie zapracować, czyli pies pilnuje dobytku, kot ma łapać myszy i w domu nic po nich. Moje marzenie mogłam zrealizować dopiero, kiedy wyprowadziłam się na własne gospodarstwo i przyszły dzieci, które też jak ja kiedyś zamarzyły o psie.

Wiadomo, pies w domu to dodatkowe obowiązki, bo ma on swoje potrzeby, ale i mnóstwo radości. Do „obsługi” psa zrobiliśmy grafik wyjść i wszystko się poukładało. Spacer niezależnie od pogody, tej na dworze, jak i stanu ducha, był nie do odwołania. Ale był to też czas na przemyślenia i wyciszenie. Dzięki bieganiu na czwarte piętro moja kondycja bardzo się poprawiła, co procentuje do dziś. Bezwarunkowe oddanie Rokity, bo tak się zwał, potrafiło załagodzić niejedną złą chwilę w życiu. Czas mijał, dzieci dorosły i wyprowadziły się, mąż odszedł, a mój przyjaciel pies został ze mną. Nie czułam się samotna i nie wracałam do pustego mieszkania. Niestety, przyszła trudna chwila, nasi „bracia mniejsi” przecież też chorują. Po trzynastu latach pożegnałam swojego przyjaciela.

Pozostało puste mieszkanie: nikt nie kręcił się pod nogami, nie czekał pod drzwiami. Ból po stracie był ogromny, bo zwierzak w domu jest jak członek rodziny i jego też musiałam opłakać. Powiedziałam sobie: dość, już nigdy nie chcę przeżywać podobnej historii. Paraliżował mnie strach, że kiedyś wychodzenie na spacer z psem z czwartego piętra może być ponad moje siły. Dwa lata biłam się z myślami, że powrót do pustego mieszkania to nie dla mnie. Znalazłam rozwiązanie - zaadoptowałam kota ze schroniska. Zawsze sądziłam, że koty przywiązują się raczej do miejsca a nie do człowieka. Przekonałam się, że to tylko przesąd. Obecnie mam dwa koty, dwa przytulaki - miziaki. Czekają na mój powrót pod drzwiami, wygrzeją kolana przy czytaniu książki i przytulą się w pościeli, a i są wiernymi słuchaczami. Można im powierzyć swoje tajemnice, nie plotkują i nie obgadają. Teraz uważam, że kot jest łatwiejszy w „obsłudze”.

W schronisku, jak i w Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami czeka na nas wiele psich i kocich samotnych serc, potrzebujących przytulenia. Potrafią odwdzięczyć się za miłość, jaką im ofiarujemy, za dom, jaki im damy. Ja przekonałam się o tym na własnej skórze. Wiele osób może pomyśli sobie o mnie: „dziwaczka”, ale to nieważne, kocham zwierzęta i już.