[logo]
RADOMSZCZAŃSKI UNIWERSYTET TRZECIEGO WIEKU "WIEM WIĘCEJ"
www.wiem-wiecej.com.pl
Biuro uniwersytetu mieści się w Radomsku, przy ul. Prymasa Wyszyńskiego 27
tel. 660-408-033
Biuro RUTW "Wiem więcej" jest czynne w robocze poniedziałki w godzinach 10.00 do 12.00,  środy w godzinach 10:00 do 12:00 i piątki w godzinach 10:00 do 12:00
Nasi Przyjaciele i Sponsorzy:
dr Jarosław Ferenc
Prezydent Miasta Radomska
Małgorzata
Kańska - Kipigroch
Zastępca Prezydenta Miasta Radomska
Mirosław Olszewski
Dyrektor Regionalny SAN
Andrzej Andrysiak
Wydawca Gazety Radomszczańskiej
Marek Kurczych
Paweł Worwąg
Carnaval Anno Domini 2019

Galeria

Prezentujemy dzisiaj dwie relacje z dorocznego balu karnawałowego naszego UTW. Oto spojrzenia uczestniczki i organizatorki tego wydarzenia.

Okres zimowych balów i maskarad, zwany karnawałem, rozpoczął się już w dniu Trzech Króli. Znaczenie słowa karnawał tłumaczono na wiele sposobów. Uważano, że wywodzi się od carne avaler - "połykać mięso" albo od carne vale - "mięso żegnaj". Znaleziono też polskie wyjaśnienie pochodzenia tego słowa, mianowicie od "nawału kar", które przyniesie post. Jakikolwiek jest jego rodowód, początki samej tradycji świętowania wywodzą się ze starożytnej Grecji. W Polsce już od dawnych czasów karnawał, nazywany zapustami, obfitował w dobrą zabawę i mnogość wydarzeń; wszak jest to pora wszelkiego rodzaju zabaw, maszkar, uczt, wesołości i rozbawienia.

Studenci RUTW „Wiem więcej”, emeryci i sympatycy dobrej zabawy, jak co roku, postanowili świętować ten czas.

Wybrałam się i ja. W szatni przebieram się za Królewnę Śnieżkę. Zakładam maskę, aby mnie nie rozpoznano. Idę szukać swoich krasnali.

Już w holu lokalu zaczynają się dziać rzeczy dziwne. Spotykam tu parę hiszpańską. Oboje ubrani w tonacji czerni i czerwieni. W oczy rzucają się liczne fałdy i falbanki przyszyte u rękawów i, regularnie lub nieregularnie, w dolnej, rozszerzonej części sukni. Partner ma spodnie dekoracyjne, falbaniaste i bufiaste. Oczywiście, ma piękny kapelusz, partnerka nieodzowny wachlarz i kwiat we włosach. Zastanawiam się, czy zatańczą flamenco, gdzie główną bohaterką i siłą - jest kobieta, a mężczyzna jej tylko towarzyszy. Moje rozmyślania przerywa Hawajka, która ma na sobie niezliczoną ilość kwiatów. Przecież to nie ta bajka! Ale to nie koniec czarów.

W drzwiach wita mnie gospodyni balu, widać pochodzenia szlacheckiego, odziana w długie, purpurowe szaty zdobione złotem. Czoło jej stroi jakowaś przepaska, jedwabną nicią haftowana. Ale najpiękniejszy jest uśmiech - szczery i szeroki. Już mnie za rękę chwyta i do stołu wiedzie. Oczy szeroko otwieram, boć widzę emirackiego szejka, który w drugim końcu stołu rozprawia o polach naftowych. Jego biała szata i opaska z welonem zwraca nie tylko moją uwagę. Wiele osób dyskretnie spogląda na przybysza z Bliskiego Wschodu. Tuż obok, a zarazem lekko wycofana i w cieniu swego pana, siedzi jedna z żon, którą wybrał ze swego haremu.

Nie mam czasu długo zastanawiać się nad kulturą arabską i panującymi tam zwyczajami, bo głos płynący z głośników oznajmia - ”Proszę wstać. Sąd idzie”. Na salę dostojnym, wolnym krokiem, wchodzi jegomość słusznej postury w todze i łańcuchu, nałożonym na jej kołnierz. Uwzględniając uroczysty charakter stroju, odpowiedni dla powagi sądu i utrwalonej tradycji, wszyscy zgromadzeni powstali.

Za sędzią, pojedynczo lub parami, zaczęli przybywać pozostali biesiadnicy w odświętnych strojach. Brokaty, gipiury, szyfony, korale i złoto. A wśród tego bogactwa Pierrot, smutny i romantyczny, wiecznie zakochany. Choć jego postać jest filigranowa, wyróżnia się wśród tłumu. Ruchy ma płynne i krok taneczny. A na twarzy rzewność, tkliwość i nostalgię. Nawet w momencie, kiedy czarny diabeł z czerwonymi rogami się pojawił, twarz Pierrota nie zmieniła wyrazu. Natomiast pozostałe panie i panienki piszczały i w miejscu dreptały, kiedy zwinne diablisko do nóżek padało. Oj, potrafi bies omotać każdą duszyczkę. Nawet nasza acani z diabłem poszła w tany.

Jak to w zwyczaju bywa, bal krokiem polonezowym brać studencka rozpoczyna. Popłynęły dźwięki poloneza skomponowanego przez Kilara. Nikt za stołem się nie ostał. Wszyscy w parach stanęli. Ruszyli hucznie i wesoło. Po polonezie w jedno ustawili się koło, aby pląsać i kołysać biodrami. Wysoko i rytmicznie wywijać nogami. I tak zabawa przednia toczyła się godzinami. Jejmość gospodyni doglądała każdego. Zadbała również o rozrywkę zgoła charakteru odmiennego. Ku uciesze innych, wybrane osoby karmiły wzajemnie się „ptyśkami z kremem”, mając przy tym zawiązane oczy. Był też taniec na skrawku gazety. Odgadywanie melodii po jednej nutce, co było rzeczą bardzo trudną, niestety!

Wśród śpiewu i wrzawy wybrano Króla i Królową karnawałowej zabawy, którzy przez rok cały piastują ten urząd. Kto nimi został? Zapewne jesteście ciekawi. Nie zdradzę tego. Za rok bądźcie z nami lub już teraz wybierzcie sami.

A, ważna sprawa. Na balu nie było moich krasnali.

Działo się to wszystko w ostatnią sobotę stycznia, Anno Domini 2019 w restauracji zwanej „Patio”.

Królewna Śnieżka

Kończy się pierwszy miesiąc roku 2019. Dookoła szaro i smutno, słoneczko tylko czasami nieśmiało popieści promykiem. A i zima jakby od niechcenia otula białym szalem. Jest karnawał… .,rodzą się marzenia i refleksje. „To nieprawda, że ludzie przestają marzyć, ponieważ się starzeją. Ludzie się starzeją, bo przestają marzyć.” napisał Gabriel Garcia Marguez. Prawda.

A może by tak potańczyć w rytmie fajnej muzyki, pokołysać się i potupać, a wtedy sfatygowane kościska nie będą tak dokuczać?

Siedzę i myślę… czemu nie? Jedna rozmowa telefoniczna - pozytywna, druga także. Sala i DJ - załatwione jak za dotknięciem różdżki. Myślę sobie, dobry początek.

Teraz trzeba zwołać miłośników tańca i zabawy. Ale na naszym uniwersytecie takich osób nie brakuje - na szczęście! A wszyscy oni mają przyjaciół, znajomych, którzy bardzo lubią bawić się z nami. I stało się! 26 stycznia w restauracji „Patio”, która jest bardzo przyjazna seniorom, o godz. 17 rozpoczął się Wielki Bal Seniorów!

Witałam wszystkich bardzo serdecznie i gorąco, serducho waliło z emocji i radości, że się udało, że jesteśmy razem ze sobą! Z aparatury p. Damiana popłynęły dźwięki muzyki i 74 - osobowa grupa gości ruszyła do poloneza. To było piękne!

Grażyna i Ania poprowadziły ten korowód z figurami. Wpleciona w ten taneczny orszak spoglądam do przodu, do tyłu i ..po całym ciele poczułam cudowne dreszcze emocji. Byliśmy w tej polonezowej ekstazie absolutnie wszyscy. Polonez brzmiał, my tańczyliśmy i było bardzo dostojnie i nastrojowo.

Myślę sobie: fantastyczni goście, nikt nie marudził i nie wzbraniał, że nie umie, że nie chce, że nie będzie! I tak było przez cały czas trwania balu. Dźwięki utworów, które DJ wysyłał ze swoich pudeł, działały jak zaczarowane nutki na balujących, którzy prawie natychmiast szaleli na parkiecie, poruszając się w rytmie melodii.

Z przyjemnością patrzyłam na rozbawione, uśmiechnięte twarze i ogarniała mnie znów wielka radość.

Ponieważ to bal karnawałowy, więc wiele osób oczarowało nas wielobarwnymi strojami. Tradycyjnie odbył się wybór najciekawiej przebranej pary, ale oprócz stroju, ważny był uśmiech, taniec i przekaz karnawałowych fluidów. I tak dwie korony wylądowały na głowach bardzo ciekawych postaci: Diabła i Pierrota.

W dowód wdzięczności za wybór na te dostojne stanowiska balowe para królewska obdarowała gości tańcem. Kochani, ależ co to był za taniec..! Ich ciała były tak elastyczne w tym wirowaniu, jakby byli ulepieni z plasteliny. Patrzący wydawali głosy podziwu och..! I ach ..! I nagradzali wielkimi brawami. Naprawdę byli niesamowici. I dalej jest super!!!

Atmosfera wśród gości cudowna. Nikt nie siedzi za stołem, bo Jadźka nie pozwoli. Wszyscy tańczą, niektórzy troszkę zmęczeni, inni ocierają kroplę potu z twarzy, ale uśmiechy nie znikają. Co i rusz jakiś wężyk, korowód, śpiew i przesyłanie sobie życzliwych i miłych gestów, a nawet buziaków.

No, ale od czasu do czasu trzeba trochę odpocząć, napoić odwodniony organizm. Wtedy też nie jest nudno. Pomyślałam, że przecież w tym momencie, też możemy się bawić, tylko troszkę inaczej. Zaopatrzyłam się w trzy ciastka ptysie, no i trzeba będzie je skonsumować. No to wołam trzy chętne do zabawy pary. Są! Pomiędzy sobą wybierają, kto jest karmicielem, a kto zjadaczem. Karmicielowi zawiązałam oczy szalikiem, spodek z ptysiem i łyżeczka w rękę, no i na hasło start… zaczęło się!!! Ubaw na cztery fajery! Ptysiowa piana pięknie przyozdabiała buźki zjadaczom, a ten pośpiech, ta dławiąca rywalizacja… śmiechu co niemiara. Fajnie! Nagrody też były.

Był też taniec na gazecie… i znów ubaw! No tańcz tu z partnerem na coraz mniejszym skrawku gazety! Żeby sobie jakoś poradzić, stopy musiały wleźć na stopy... Ha. Ha! Ale myślę, że trudy były warte zachodu - nagrodą był „Super Express”.

Emocje i balowy nastrój rozpierały nas. A może by zaśpiewać coś? Przygotowałam się. Goście dostali tekst piosenki Maryli Rodowicz „Niech żyje bal” i poprosiłam p. Damiana o podkład muzyczny, a gości o śpiew.

Nie zapomnę bardzo długo tego, co czułam jak ponad 70 osób zaśpiewało „niech żyje bal”. Ten śpiew to było wyzwanie: baw się, raduj się, kochaj, śmiej się, tańcz… Przemijanie jest nieodwołalne, wykorzystaj każdą chwilę by… żyć! I to był główny powód, dla którego chciało mi się ten bal zrobić! Czas nam ucieka, los płata rożne figle, wykorzystaliśmy więc czas karnawału.

Bardzo ale to bardzo cieszyłam się, że goście na tym balu tak cudownie się bawili. Miałam nadzieję, że są szczęśliwi. I o to chodzi…

A może by tak jeszcze raz! Karnawał przecież trwa….

Jadwiga Stankiewicz