Tegoroczne Forum III Wieku w Nowym Sączu to także okazja do rozmów z interesującymi ludźmi, zajmującymi się problemami seniorów. Dziś przedstawiamy kolejny wywiad, który tam przeprowadziliśmy; tym razem naszym rozmówcą jest p. Łukasz Salwarowski – prezes Stowarzyszenia MANKO, wydawca „Głosu Seniora”.
Jest Pan młodym człowiekiem. Dlaczego poświęca Pan swój czas seniorom?
Moja mama twierdzi, że od zawsze byłem bardziej wrażliwy. Chciałem przeciwdziałać temu, co złe. Kiedy, działo się coś złego zaczynałem działać. Demonstracje, interwencje czy akcje pomocowe. Było wiele kampanii, które udało się nam zorganizować, aby kogoś wesprzeć, np. walka z tytoniem, paleniem przy dzieciach, walka z dopalaczami, narkotykami. I pewnego dnia przyszły do mnie osoby starsze, które powiedziały: mamy kłopoty. Czy mógłby się Pan tym zająć? Czy Stowarzyszenie Manko mogłoby się tym zająć? Zaczęło mnie interesować jakie są problemy ludzi starszych. Wtedy spojrzałem inaczej na moją babcię. Zacząłem z nią rozmawiać. Sprowokowali mnie tą tematyką, zacząłem szukać badań, czytać i interesować się tym. Zdałem sobie wówczas sprawę, jak bardzo nieuczciwe jest z naszej strony - ze strony społeczeństwa to, że osoby, które poświęciły całe życie rozwojowi instytucji, miasta, dzielnicy czy szkoły, po zrobieniu tego, co miały zrobić, odstawiane są na boczny tor; po latach są pomijane. Dzieci są niewdzięczne. Nie łączą faktów, nie myślą, że to, co osiągnęły, co posiadają zawdzięczają pośrednio rodzicom i dziadkom. I tak naprawdę mało kto ich docenia. Pracodawcy nie cenią doświadczenia ludzi starszych, zachłystują się pracownikami młodymi, którzy są nielojalni, mają słomiany zapał i po roku lub dwóch opuszczają firmę. Liczą się tylko oni i ich sprawy. Do niedawna również samorządy i państwo mało troszczyły się o seniorów. Osoby starsze traktowane były jako przysłowiowa „kula u nogi”. Widoczne to było np. szczególnie w sferze lecznictwa, lekarze często traktują ich z wyższością i bezosobowo, co świetnie ukazuje Danuta Szaflarska w filmie „Pora umierać”. Emerytury są za niskie, a dostęp do służby zdrowia pozostawia bardzo wiele do życzenia. Teraz na szczęście powoli zmienia się to na lepsze. Rząd i samorządy coraz bardziej zauważają potrzeby osób starszych, co bardzo nas cieszy. Jest jeszcze jednak wiele do zrobienia. Dużo pracy przed nami.
A Pana przygoda z „Głosem Seniora”? Jakie były początki współpracy z tym czasopismem? A może był pan założycielem tego pisma?
Jestem współzałożycielem Stowarzyszenia Manko. Działamy od 1998 r. – jako ruch społeczny. W 2004r. zarejestrowało się formalnie i powstało stowarzyszenie, które w 2012 r. zaczęło wydawać Głos Seniora i organizować inne działania pro-seniorskie w Polsce.
Powróćmy do początku działań pro-seniorskich
Otóż kiedy seniorzy zawitali do naszej organizacji, zainteresowałem się ich problemami i potrzebami. Na uczelni, na której pracowałem, założyłem Uniwersytet Trzeciego Wieku. Miałem doświadczenie w wydawaniu studenckiej gazety „Manko”, gazety „Myśl Zdrowo” i gazety „Obywatelski Kraków”. W związku z tym wydawanie gazety, a także znaczenie i siły mediów było nam bliskie. Wiedzieliśmy, jak dużą rolę dla określonej grupy społecznej może odegrać niezależne pismo. Ktoś zapytał – Czy w ogóle jest jakieś pismo dla seniorów w Polsce? Okazało się, że nie ma. Skoro Magazyn Studencki MANKO jako głos studenta dbał i walczył o prawa studentów, gazeta „Obywatelski Kraków” miała bronić praw krakowian i pisma te miały być słyszalne, to dlaczego nie ma być „Głosu Seniora”? Decydent, w osobie np. prezydenta, marszałka czy senatora nie wie, czego dana grupa docelowa oczekuje, skoro nie ma od nich informacji, a trudno jest coś zdziałać na zasadzie intuicji czy wyobraźni. „Głos Seniora” ma podpowiadać władzom i innym decydentom, co należy zrobić, w jakim kierunku iść aby seniorom w Polsce żyło się lepiej. Głos Seniora oczywiście ma też edukować i aktywizować i poprawiać wizerunek osób starszych w Polsce.
Skąd nazwa Manko?
Powstaliśmy w 1998 r. na Akademii Ekonomicznej w Krakowie. Była to grupa młodych ludzi – zbuntowanych ekonomistów. Grupa społeczników, którzy uważali, że pieniądze i kariera to nie wszystko. Byliśmy zdegustowani tym, że mówi się i myśli tylko o pieniądzach, nagrodach, premiach, a nikogo nie interesują losy uczelni, miasta i jego mieszkańców. Zdaliśmy sobie sprawę, że z uczelni tej wyjdą kiedyś decydenci i już teraz trzeba nimi wstrząsnąć i uświadomić im pewne wartości. Dwadzieścia lat temu chcieliśmy walczyć o lepszą uczelnię, demokrację i wolność słowa, o ekologię i zdrowie. Pismo miało być prowokujące i o przewrotnym tytule. Jeśli na Akademii Ekonomicznej powstaje „manko”, czyli brak – brak pewnych wartości, brak akceptacji dla patologii – to jest to swego rodzaju symbolika i metafora.
Ekonomia, to jest kierunek studiów, który Pan kończył?
Tak.
A dlaczego wybrał Pan Kraków? Czy to jest Pana miasto rodzinne?
Tak tu się urodziłem i wychowałem.
Jakie są cele i zadania stowarzyszenia?
Naszą misją jest zmiana świata na lepsze. Może to brzmi pompatycznie i szumnie, ale to robimy. Gromadzimy ludzi, którzy są dobrymi obserwatorami, są asertywni i potrafią powiedzieć „nie”. Najczęściej kampanie rodziły się oddolnie. Coś komuś przeszkadzało i mówił: nie godzę się np. na bierne palenie, nie godzę się na stereotypy i złe nawyki – palenie przy dzieciach. Znając się na ekonomii, marketingu, komunikacji, mediach i dziennikarstwie, tworzymy kampanię społeczną, której zadaniem jest uświadamianie społeczeństwu konkretnego problemu, wpływanie na zmianę postawy i zachowania, a poprzez to jego zmniejszanie. Czy spojrzymy sercem, mózgiem czy portfelem, okazuje się, że patologia nas kosztuje. Przykro jest patrzeć na bezbronne dzieci, które nie powiedzą swoim rodzicom „nie pal przy mnie”. Logika podpowiada, że jest to zło, za które w przyszłości trzeba będzie zapłacić, wydając środki na leczenie palaczy i ich pociech. Jakkolwiek byśmy to oceniali, czy moralno-etycznie, czy społeczno-ekonomicznie, z każdej perspektywy ponosimy koszty społeczne.
Proszę powiedzieć: z czego stowarzyszenie się utrzymuje? Czy macie w gazecie etaty?
Manko jest organizacją pozarządową. Wzorując się na organizacjach z zachodu, organizacja klasycznie opiera się na czterech filarach. Pierwszy z nich, to dotacje. Szukamy funduszy, począwszy od najmniejszych jednostek samorządowych, tzn. dzielnicy, miasta, powiatu i urzędu marszałkowskiego. Idąc dalej, zwracamy się do ministerstw, a potem sięgamy do programów unijnych. Pozyskujemy granty na działania. Druga noga to sponsorzy i reklamodawcy, czyli czerpanie funduszy z rynku biznesowego. Są firmy, które chcą nas wesprzeć lub użyć, w dobrym tego słowa znaczeniu, do promocji swojej działalności. Kolejny filar finansowania to 1% podatku dla organizacji pożytku publicznego, przekazywany przy rocznych rozliczeniach podatkowych. Podobną formą są darowizny, które Manko otrzymuje od osób prywatnych chcących wesprzeć nasze działania. Można też wesprzeć się odpłatną działalnością organizacji, np. przy gazecie moglibyśmy stworzyć kawiarenkę, z której dochód przeznaczony byłby na cele społeczne organizacji. Dobrze działająca organizacja pozarządowa powinna działać jak firma. Różnicą jest cel. W firmie celem jest zysk finansowy. W organizacji pozarządowej celem jest realizacja celów statutowych czyli pomoc wybranej grupie społecznej. Zatem wszelkie środki finansowe pozyskane przez organizację służą czynieniu czegoś dobrego dla innych.
Czy jest pan optymistą, czy pesymistą? A może realistą?
Jestem zdecydowanie optymistą i wizjonerem. Oczywiście jak każdy mam czasem gorsze dni.
Generalnie wierzy Pan w ludzi?
Staram się, ale jak działa się 20 lat i na swojej drodze spotkało się różnych ludzi, pracowników, partnerów, polityków, to ten optymizm i wiara może czasem osłabnąć. Czasami jak spotka mnie coś przykrego, myślę sobie, że nie warto poświęcać całego życia dla innych. Tak się dzieje tylko wtedy, gdy jestem przemęczony i mam już wszystkiego dość. Bo jak się robi coś ciężkiego, poświęca się życie rodzinne i wiele prywatnych stref, to chwile zwątpienia dopadają każdego z nas. Pracy jest bardzo dużo. Istnieje „Głos Seniora” – ogólnopolski, rzeszowski, europejski w wersji niemieckiej, litewskiej, rumuńskiej i polskiej. Do tego dochodzi Ogólnopolska Karta Seniora. Ponad dwieście tysięcy seniorów posiada już naszą kartę, tysiąc pięćset firm ją honoruje. 110 samorządów (gmin i powiatów) przystąpiło już do naszego Programu Gmina Przyjazna Seniorom. Jednym z nich Radomsko, czego serdecznie Państwu gratuluję, bo to Wasza zasługa! Zawsze jest tak, że aby wprowadzić coś nowego do nowego miasta trzeba trafić na inteligentną i wrażliwą społecznie osobę, która nie myśli tylko o sobie ale też o innych. Ja trafiłem właśnie na Panią i właśnie dzięki Pani, radomszczańscy seniorzy mogą dziś korzystać z Ogólnopolskiej Karty Seniora, Głosu Seniora i co roku brać udział w Ogólnopolskich Senioraliach w Krakowie i wielu innych inicjatyw. Tak trzymać! Gratuluję :)
Jak spędza Pan czas wolny? Czy ma Pan hobby, oczywiście poza pracą?
Nie ukrywam, moją pasją jest praca. Człowiek może spełniać się przez pracę. Jestem pracoholikiem, jestem nim w pracy społecznej, z której korzyści mają inni. Nie wstydzę się tego, przeciwnie sprawia mi to satysfakcję. Ale hobby mam. Kocham sport i jazdę na nartach. Staram się w sezonie zimowym korzystać z tego w każdej wolnej chwili. Uprawiam różne style walki, pływam. Zawsze byłem wojownikiem, co widać w naszej działalności. Nasze działania są agresywne, ale to jest „agresja pozytywna”. Atakujemy zło i z mocą staramy się przeciwdziałać złu. Widać to dobrze w naszej kampanii Bezpieczny Senior i kampanii „Stop Manipulacji – Nie kupuj na prezentacji”. Nidy nie przejdziemy obojętnie obok ludzkiej krzywdy i będziemy walczyć z wszystkimi, którzy żerują i wykorzystują osoby starsze. Jeżeli walczymy o czyjeś zdrowie czy życie to poprawność polityczna czy dyplomacja przestaje mieć dla nas znaczenie. Liczy się człowiek i jego rodzina. Walczymy też o dobre traktowanie seniorów i innych grup społecznych przez decydentów i urzędników, którzy często zapominają, że podobnie jak my, mają służyć innym i być dla obywatela i dla mieszkańca i dla seniora, a nie na odwrót.
Czy jest Pan zadowolony z życia?
Tak. To, co robię bardzo mnie cieszy i daje motywację do dalszej pracy.
Tak już całkiem prywatnie. Pana największe marzenie to...?
Moje marzenia prywatne pokrywają się z moją działalnością społeczną. Aby to, co robimy obecnie, przynosiło jak największy efekt i skutek dla osób których obecnie służymy. Chciałbym też aby więcej osób nie myślało tylko o sobie, ale też o innych. Chciałbym aby podobnie jak na zachodzie i w USA pomaganie innym było modą i dumą, a nie jak w Polsce cały czas czymś rzadkim. Niestety wbrew pozorom i temu co sobie o nas, jako Polacy myślimy, porównując do innych krajów, Polska ma bardzo mały procent ludzi działających społecznie dla innych. Czy to się zmieni, zależy tylko od nas, od wychowania i wartości jakie przekazuje rodzina szkoła i media. Pewnego dnia nas, społeczników będzie więcej:)
Bardzo dziękuję i życzę Panu dalszych sukcesów.