Jest już tradycją, że w maju studenci naszego uniwersytetu spotykają się w ogrodzie naszej koleżanki, Barbary Wojnowskiej, by godnie żegnać wiosnę i rozglądać się za latem. Drzewa, krzewy i kwiaty w Lusinie ułatwiają te poszukiwania. Lusin - taką ma nazwę ekologiczny ogród Basi - jest enklawą ciszy i spokoju. W czwartek (21 maja) przywitał studentów może nie najlepszą pogodą, ale za to zapewnił świetny klimat duchowy.
Zakątek był jednak oazą spokoju i ciszy tylko do momentu przybycia uczestników pikniku, bo przy ognisku, muzyce i tańcach o ciszy już nie mogło być mowy. Spotkanie rozpoczęło się o godzinie czternastej, a trwało do późnego popołudnia. Rozpalono ognisko, zaczęto piec kiełbaski, kaszanki, krojono chleb, szykowano sałatkę, ustawiano półmiski z łakociami.
O podkład muzyczny zadbał zaprzyjaźniony z uniwersytetem p. Marek, który przypominał dawne i obecne szlagiery. Nogi same rwały się do tańca. Spotkania integracyjne to świetna zabawa, szczególnie te, organizowane w plenerze. Atmosfera była wspaniała, uczestnicy w dobrych humorach, który nie opuszczał ich przez cały czas i nawet pochmurna pogoda temu nie przeszkodziła. Terenia Moszkowicz obchodziła urodziny, więc był tort i śpiewy, a życzeniom nie było końca.
Potem swe artystyczne umiejętności prezentowały studentki naszego uniwersytetu: Ania Majchrzak zaprezentowała wierszowaną pochwałę spędzania wolnego czasu w Lusinie, okraszoną dowcipnymi spostrzeżeniami, natomiast Jadzia Stankiewicz przedstawiła w sposób nostalgiczny wszystkie duchowe przymioty tego zakątka. Jubilatka, Terenia, rozśmieszyła uczestników pikniku frywolną przyśpiewką.
Rozstanie wszystkim przyszło trudno, choć wiadomo, że nawet najmilsze spotkania muszą się jednak kiedyś zakończyć.