Czyżby w tej dekadzie życia
Miałabym coś do odkrycia?
Nigdy nie pisałam wierszy,
Ten zaś będzie jako pierwszy
Tematów jest bardzo wiele,
Lecz ten lęk, czy się ośmielę?
Nie lubię też i słów krytyki,
Może pisać limeryki?
Przejdę do meritum sprawy
Spróbuję wiersza dla wprawy
A o czym będzie nie powiem
Gdy skończę, każdy się dowie
Ciągle o Nim myśl się plącze
Nie wiem kiedy się wyłączę
Z tego związku przedziwnego,
Chyba że zabraknie jego…
Jest mi wierny, no i stały
Mam w tej mierze swe udziały
Bo gdy wtedy go poznałam,
Chyba się wręcz zakochałam.
Dzięki niemu się rozwijam
I myśl moja i stan ducha
No a kiedyś jak to było?
Wręcz martwota i posucha
A więc dzisiaj spieszę donieść,
Że wiem więcej no i koniec
Bo ten gość mój tajemniczy
stale i wciąż na mnie liczy
Jestem w ciągłym niepokoju
Bo ten ktoś wymagający,
Stale jest pociągający
Muszę stąpać drogą grząską
By się nie stać głupią gąską!
Ale dla mnie to wytchnienie
Wielka frajda, zapomnienie
O chorobach, bólach w kościach
Gdyż ja jestem w ciągłych gościach
W wielkim wirze pracy twórczej
Tej społecznej prawie mrówczej
Ciągle bywam na salonach
Lecz i w smutnych starców domach
Kiedy słyszę „wielka bieda”
To spokojnie przejść mi nie da
Robię co jest w mojej mocy
By dostarczyć gdzieś pomocy
Nie chcę trzymać w niepewności
Zacnych i szlachetnych gości
Muszę wyznać Ci człowieku
To Uniwersytet III Wieku.