Najpierw rozległ się piękny, mocny głos łódzkiej piosenkarki, potem literatura polska wzbogaciła się o kolejnych festiwalowych laureatów, a na koniec lekko… powiało grozą.
Ale od początku. Miejska Biblioteka Publiczna w Radomsku w piątek 14 listopada gościła laureatów czwartej edycji Festiwalu PULS LITERATURY. Studenci naszego uniwersytetu, którzy stanowili chyba najliczniejszą grupę wśród zaproszonych na uroczystość, byli obecni zarówno na koncercie, podczas rozdawania nagród, przysłuchiwali się literackiemu dyskursowi i na koniec delektowali smacznym poczęstunkiem. (Zdjęcia ze spotkania są do obejrzenia w naszej galerii).
Spotkanie rozpoczęła młoda, z dużym dorobkiem muzyczno-aktorskim piosenkarka, Agnieszka Greinert. Jej ogromny urok osobisty, skromność i talent muzyczny został jednak przez słuchaczy chyba zbyt skromnie doceniony, gdyż widownia nie poprosiła o bis. A szkoda! Łódzka artystka, piosenkarka, aktorka, także pedagog łódzkiej Filmówki wystąpiła z poetyckim repertuarem, w którym dominowały piosenki w rytmie tanga. Można było też usłyszeć utwory z tekstami Wojciecha Młynarskiego, a z bardziej znanych piosenek „Tę ostatnią niedzielę”. Nawet najbardziej wybredni melomani nie mogli nic zarzucić perfekcyjnej artystce obdarzonej mocnym, czystym głosem o szerokiej skali i prezentującej naturalną muzykalność pozbawioną nawet cienia fałszu. Duże możliwości wokalne, potwierdzała łatwość, z jaką przechodziła od niskich do wysokich tonów oraz dbałość o dykcję i czystość słowa. To wszystko okraszone aktorskim talentem dały niezwykły efekt, bardzo przyjemny w odbiorze, ciepły, zmysłowy i mile pieszczący ucho. Artystce towarzyszył grą na pianinie Paweł Jabłoński.
Teraz czas na laureatów. Zdobywcą głównej nagrody w konkursie PULS LITERATURY został Maciej Kazimierczak z Kutna. O wyłonieniu ośmiu laureatów spośród 134 młodych autorów zadecydowało jury w składzie: Witold Jabłoński, Krzysztof Maciejewski i Mateusz Poradecki. Tematyka tegorocznej edycji konkursu oscylowała wokół treści fantasy. Średnia wieku ósemki zwycięzców - moim zdaniem nieprzekraczająca dwudziestu lat - świadczyła o tym, że te klimaty literackie zdają się być domeną pisarską raczej młodego pokolenia.
No i wreszcie powiało grozą, horrorem i mistyką, choć wszystko odbyło się pod czujną kontrolą Witolda Jabłońskiego. Wdał się on w luźną rozmowę z twórcą opowiadań fantasy, gościem specjalnym, Krzysztofem Maciejewski. Witold Jabłoński, również pisarz uprawiający ten sam gatunek, myśliciel, esteta, moralny prowokator, lekkostrawny cynik i - jak o nim często mówią - prywatnie całkiem nieszkodliwy, a nawet sympatyczny człowiek, przez swą elokwencję stał się bardziej gwiazdą tej części wieczoru niż sam gość specjalny, którego prowadzący tę część spotkania nader często wyręczał w odpowiedziach.
Piątkowy wieczór okazał się sympatyczny i całkowicie spełniony, gdyż na koniec zachował prawdziwą ucztę już nie tyle dla duszy, co dla ciała, a to za sprawą bogato i bardzo smacznie zastawionego stołu w bibliotecznej czytelni.