„Śmiech jest lekarstwem, które każdy może sobie przepisać” - Reinhold Boller. Dla członków grupy wolontariuszy działających przy naszym uniwersytecie ten cytat to prawie credo. Po raz kolejny grupa udowodniła, że praca nad własnym umysłem i ciałem jest co prawda istotą zajęć akademickich, ale udowodniła również, że te działania nie wypełniają jej uniwersyteckiego życia bez reszty. Idea pracy nad sobą to jedno, ale idea pracy dla innych to drugie. To ważne i odpowiedzialne z punktu widzenia dobrze pojętego humanitaryzmu przedsięwzięcie, bo pomoc innym w ich kłopotach i strapieniach to piękna i szlachetna rzecz.
W miniony czwartek pensjonariusze Zakładu Pielęgnacyjno-Opiekuńczego w Radomsku mogli odetchnąć „innym powietrzem”, uruchomić swoje młodzieńcze, i pewnie radośniejsze, wspomnienia. Kilkuosobowa grupa naszych wolontariuszy (Teresa Moszkowicz, Czesława Świderska, Jadwiga Stankiewicz, Aleksandra Szcześniak, Ewa Bugała, Marianna Szpruch, Bożena Stolarczyk i Ewa Łukomska) zaproponowała spędzenie przedpołudnia ze… śmiechem. Wolontariusze przygotowali bowiem dla pacjentów ośrodka sporo literackich niespodzianek. Był więc wygłoszony przez Teresę Moszkowicz dowcipny monolog o młodej żonie, która jako początkująca gospodyni, dopuściła się kilku przezabawnych kulinarnych „wpadek”. Gospodarze mieli także możliwość usłyszenia wierszy zaprezentowanych przez samą autorkę, Aleksandrę Szcześniak. W trakcie spotkania były rozmowy, obudziły się wspomnienia, wspólnie śpiewano kolędy i piosenki z lżejszego repertuaru. Uczta duchowa wzbogacona została także ucztą dla ciała. Uczestniczki grupy wolontarystycznej przygotowały bowiem sporo słodkości.
Pensjonariusze przyjęli wizytę studentów - seniorów z niekłamanym zainteresowaniem i życzliwością. W ich życie zagląda tak mało „zewnętrznego świata”, który mógłby odsuną na bok troski rodzinne i te związane z chorobą, że z wdzięcznością przyjęli wolontariuszy i docenili ich działania, okazując wielkie wzruszenie.