Lusin coraz częściej kojarzy nam się z magicznym miejscem; to za sprawą nie tylko studenckich biesiad, ale również organizowanych tutaj spotkań z osobami niepełnosprawnymi. W sobotę 6 czerwca właśnie tu, na teren ogrodu obfitującego w kwiaty, piękne krzewy, jak i oczka wodne, nad brzegami których można usłyszeć kumkające żaby, przybyli niepełnosprawni i ich rodziny. Spotkania te od długiego czasu organizowane są w ramach obchodów Radomszczańskich Dni Rodziny. Zaproszone dzieci przyjechały m.in. z DPS Działoszyna i z warsztatów terapii zajęciowej działających przy Chrześcijańskim Stowarzyszeniu Dobroczynnym w Radomsku.
Impreza rozpoczęła się poranną mszą świętą prowadzoną przez ks. bpa Antoniego Długosza, a odprawiona została przy pięknie udekorowanym ołtarzu polowym. Znamy księdza biskupa z niekonwencjonalnych zachowań w stosunku do dzieci, a dzieci niepełnosprawnych w szczególności, dlatego ciepła, serdeczna i otwarta jego postawa nie zdziwiła nas. Po mszy, na życzenie samego biskupa, który też nie omieszkał wziąć w niej udziału, rozpoczęła się dyskoteka. Dzieci, rozochocone, ruszyły w tany, zaczęły się śpiewy i piknik przy pogodzie jak na zamówienie.
Dla nas, studentek naszego uniwersytetu, cała oprawa cateringowa i artystyczna była niemałym wyzwaniem, choć przecież te „lusińskie” uroczystości nie organizowałyśmy po raz pierwszy. Podczas sobotniej imprezy miała miejsce właśnie kulminacja naszej pracy, którą rozpoczęłyśmy już w środę 3 czerwca. Basia Jędryszek i Henia Kępa wraz z grupą koleżanek i kolegów, odpowiedzialne były za przygotowanie cateringu. Praca była ciężka i odpowiedzialna, ale równocześnie dała nam ogromną satysfakcję, bo uzyskałyśmy zapłatę, na której nam szczególnie zależało - zadowolenie i radość w oczach niepełnosprawnych dzieci i ich rodzin.
Czym ugościliśmy zebranych? Zaserwowałyśmy biały barszczyk z kiełbaską i jajkiem, sałatkę jarzynową, smalec (pyszny!, domowy!) i twarożek wiosenny. Były ciasta pieczone przez nasze dziewczęta-studentki i te, dostarczone od sponsorów. Nie zabrakło napojów, kompotów, mięty i truskawkowych koktajli. Królowała kiełbaska na ciepło i kaszanka z pieca. Zorganizowałyśmy cztery stanowiska do wydawania specjałów i naprawdę musiałyśmy się nieźle uwijać, by zdążyć z realizacją zamówień. Przy tak pięknej pogodzie i ruchu na świeżym powietrzu apetyty dopisały wszystkim, więc nic dziwnego, że miałyśmy ręce pełne roboty. Ale to tylko nas ogromnie cieszyło.
Nie zabrakło też z naszej strony, czyli ze strony RUTW „Wiem więcej” oprawy artystycznej, albowiem w swoim - nam już znanym numerze - wystąpiła nasza grupa taneczna. Potem były już tańce spontaniczne i niezwykle żywiołowe. W tych tańcach z dziećmi i ich rodzinami nie omieszkały wziąć udziału nasze koleżanki i tu prym wiodła Ela Jóźwiak i Irenka Górecka. Była to wspaniała integracyjna zabawa. Oprócz pogody, dopisały humory. A dużo wcześniej dopisali… sponsorzy, bez których pomocy ta impreza nie wyglądałaby tak, jak wyglądała. Lista osób, które miały swój cenny udział w przygotowaniu rodzinnego pikniku w Lusinie jest długa. Nie chciałabym nikogo pominąć, a pogubiłam się w zliczaniu ochotników. Niech więc ta lista zostanie mimowolną tajemnicą. Najważniejszy był szczytny cel, a ochotnicy to szczęśliwcy, bo mogli przysłużyć się pięknej sprawie – integracji i radości dzieci z niepełnosprawnością. Pamiętajmy, że one są takie same jak my, tylko wymagają nieco większej opieki i uwagi.
Dziękujemy Basi Wojnowskiej, bo to jej zapał i zaangażowanie po raz kolejny umożliwiło spotkanie w Lusinie i dało serce istotom, na swój własny sposób otwartym i serdecznym, istotom, które mimo upośledzeń utrudniających im życie codzienne, są pięknie pogodne i radosne. Bierzmy przykład z ich optymizmu i cieszmy się życiem, jakie mamy, bo my mamy tak wiele, a czasami nie potrafimy tego docenić.
Jeszcze raz serdecznie dziękując wszystkim za trud, życzę miłego wakacyjnego wypoczynku!