[logo]
RADOMSZCZAŃSKI UNIWERSYTET TRZECIEGO WIEKU "WIEM WIĘCEJ"
www.wiem-wiecej.com.pl
Biuro uniwersytetu mieści się w Radomsku, przy ul. Prymasa Wyszyńskiego 27
tel. 660-408-033
Biuro RUTW "Wiem więcej" jest czynne w robocze poniedziałki w godzinach 10.00 do 12.00,  środy w godzinach 10:00 do 12:00 i piątki w godzinach 10:00 do 12:00
Nasi Przyjaciele i Sponsorzy:
dr Jarosław Ferenc
Prezydent Miasta Radomska
Małgorzata
Kańska - Kipigroch
Zastępca Prezydenta Miasta Radomska
Mirosław Olszewski
Dyrektor Regionalny SAN
Andrzej Andrysiak
Wydawca Gazety Radomszczańskiej
Marek Kurczych
Paweł Worwąg
Belka i drzazga

W minioną niedzielę (19.03.2017 r.) studenci naszego uniwersytetu po raz kolejny zasiedli na widowni sali kameralnej częstochowskiego teatru im. Adama Mickiewicza. Tym razem przyjrzeliśmy się sztuce izraelskiego dramatopisarza Hanocha Levina zatytułowanej „Sprzedawcy gumek”.

Słówko o autorze: Levin urodził się w Palestynie, ale jego rodzice jeszcze na kilka lat przed wojną mieszkali w Łodzi. Byli bogobojnymi żydami. Hanoch nie przeżywszy bezpośrednio okropności wojny, wyrobił sobie krytyczny i jakby niezależny od osobistych przeżyć stosunek do „kwestii żydowskiej”. Ten rys w jego twórczości objawiał się w stworzonym przez niego, a nigdy nie uładzonym, wizerunku Żyda jako obywatela narodowości żydowskiej i żyda jako wyznawcy judaizmu. Twórczość dramatopisarza zawsze uchodziła za kontrowersyjną i odważną z uwagi na częste stosowanie wulgaryzmów i niejednoznaczność chociażby poprzez formę i mieszanie gatunków literackich. Levin konstruował tragedie w oparach komizmu i komedie zatopione w tragizmie.

I właśnie to wszystko mieliśmy podane w prezentowanym spektaklu. Komizm sytuacyjny przeplatany tragediami życiowymi, a konkretnie mówiąc, groteska z zawodem miłosnym w tle. Desperacki wulgaryzm i kłamliwe obietnice, wysuwane błędne wnioski i wreszcie destruktywny brak zdecydowania – to cała osnowa dramatu. O czym, a raczej, o kim jest sztuka? O ludziach zgorzkniałych, którzy podświadomie zawsze dążyli do miłości, ciepła rodzinnego i stabilizacji, a z wyrachowania, którego nie mogli się pozbyć, przegrywali swe życie, marnotrawili nadzieje i w konsekwencji z walki o szczęście wracali nie z tarczą, ale na tarczy. Chorobliwa przezorność zawsze kazała stawiać im jakieś warunki, kazała się zabezpieczyć, nawet jeśli przekraczali granice dobrego wychowania i smaku. A przecież nie od dziś wiadomo, że życie to jest wszystko to, czego chcieliśmy uniknąć, a co właśnie się zdarzyło. Taki mały psikus natury, który ma gdzieś nasze dążenia i chęć uzyskania gwarancji. Trójka bohaterów sztuki to ludzie, którzy nie mają w sobie tolerancji, którzy potrafią dostrzec drzazgę w oku bliźniego, a belki we własnym nie. To przywara ludzi małodusznych. Sięgając po nawet tak czyste uczucie jakim jest miłość, bohaterowie chwytali się prostackiej chciwości. Byli chciwi pieniędzy i wygody.

Można by dywagować na temat tego, czy potrzebny jest w sztuce rozwinięty kontekst erotyczny. Czy jeden z bohaterów musiał akurat zajmować się handlem gumkami? Przez moment pomyślałam, że mogły handlować równie dobrze agrafkami, długopisami albo siatką ogrodzeniową. Pomyślałam tak jednak tylko przez chwilę, bo jak tu wytoczyć całą armię emocji, uniesień, rozkoszy cielesnych, którymi to sprzedawca gumek szafował, by tylko sprzedać swój towar, w kontekście emocjonalnie neutralnej agrafki, długopisu czy siatki ogrodzeniowej? Tak przeprowadzony dowód na konieczność handlowania przez jednego z bohaterów kondomami, wydaje mi się zatem mocno uzasadniony.

A gra aktorska i stosowane przez aktorów środki wyrazu? W mojej ocenie są z lekka przesadzone. Zwłaszcza w przypadku spadkobiercy owych gumek możemy mówić o nadinterpretacji, ale w końcu kto by zachował zimną krew, mając na karku taki balast do upłynnienia? Poza tym nie zapominajmy, że teatr Levina jest teatrem absurdu, podobnie jak teatr Brechta, Ionesco czy Becketta. Dosadność i wulgarność czynu i słowa? Bądźmy wyrozumiali. Czy nas samych, gdybyśmy widzieli, że coś nam się wali, coś w życiu straciliśmy, a czas nieubłaganie płynie i nic dobrego już się nie wydarzy, nie dopadłaby gorycz, a nawet złość, której upust dalibyśmy czasem i w nieparlamentarnym słowie?